Strony

Szukaj

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Mój pierwszy raz z kobietami

O czym wy myślicie? Co za erotomania w tym fandomie...
No więc pierwszy raz grałem z kobietami. Wrażenia (przynajmniej z mojej strony) pozytywne mimo, że nie wszystko poszło tak jak na początku chciałem.



Jak właściwie do tego doszło?
Postanowiliśmy z kumplem zorganizować dwudniowy mikrokonwent – RPGi, planszówki, Munchkin, filmy i inne takie. Postawiłem jednak jeden warunek: w imprezie miała wziąć udział co najmniej jedno dziewczę. Wyszedłem z założenia, że złagodzi to barbarzyńskie obyczaje naszej drużyny.
Szybko jednak okazało się, że zaprosiliśmy... trzy kobiety i ani jednego faceta.
Plany oczywiście trzeba było dostosować do ustalonej listy gości. Toteż z mikrokonwentu pozostała tylko sesja Klanarchii i noc filmowa. Pozostałych punktów nowego, bardziej casualowego programu nie pozwoliła zrealizować pogoda. No cóż, Matka Natura to zdzira.
W przeciwieństwie do uroczych uczestniczek.




Michał, przyszły fizyk techniczny wybierający się na wrocławską polibudę nie był uczestniczką, ale był głównym organizatorem, dostarczycielem lokalu etc. Wedle mojej wiedzy, jako jedyny z wyjątkiem mnie grał już wcześniej w RPGi. Członek mojej starej drużyny (jeszcze o niej wspomnę). Jego bohater, Grigorij, był soldackim siepaczem z górskiego klanu Śnieznych Panter (kiedy zacząłem mówic o archetypach zapytał który najlepiej walczy).
Karolina to świeżo upieczona studentka poznańskiej anglistyki. Śmiem twierdzić, że z obecnych pań, ją znam najlepiej. Kiedy powiedziałem kumplowi, że koniecznie musimy zaprosić kobietę, obaj najpierw pomyśleliśmy o niej. Lubi oglądać filmy, wiele spośród tych które lubi (seria Underworld, 300, Starcie tytanów) wskazywało nam na to, że będzie się nadawać. O RPGach słyszała ode mnie już wcześniej. Zagrała hanzycką szabrowniczką Caro Corleone (spodobało jej się skrzyżowanie Tomb Raidera z Indianą Jonesem, ale narzekała trochę, że słowo jej się źle kojarzy).
Ania W podobnie jak większość obecnych wybiera się na studia tam gdzie Michał, ale na architekturę. Ciężko mi coś powiedzieć o jej popkulturowych sympatiach poza tym, że ma słabość do Czarodziejki z Księżyca i produkcji Disney Channel. Miała problem ze zdecydowaniem się kim w zasadzie chce grać. W końcu stanęło na technoklanyckiej przepatrywaczce Usagi z klanu Łupaczy, ale miałem wrażenie, że nie jest do niej przekonana.
Ania B będzie studiować we Wrocławiu ochronę środowiska. Miała się pojawić później od reszty, więc jej postać powstawała demokratycznie pod jej nieobecność (system głosowania jak na spartańskim zgromadzeniu ludowym – kto głośniej). Dość zgodnie stwierdziliśmy, że jako osoba spokojna i nieszczególnie otwarta będzie się dobrze czuć grając rytualistką, ale, żeby nie było za nudno uczyniliśmy ją zarazem żercą. Po przybyciu dała jej na imię Rachela.
Moja nieskromna osoba przyjęła na sobie (jak zwykle kiedy zdarza mi się grać) rolę prowadzącego (tudzież, jak chce Klanarchia: Narratora).



Nie było czasu na to, żeby ktokolwiek poza mną przeczytał choćby jeden rozdział, nie wspominając o pierwszej księdze. Na szczęście Klanarchia ma tak pomyślany świat, że wystarczyło rzucić parę prostych skojarzeń (w rodzaju “Soldaci to taki hardcore’owy Sienkiewicz skrzyżowany z 300”) aby graczki nie czuły się zagubione.
Scenariusz miał kręcić się wokół technomanty (pseudonim Lalkarz) który para się potajemnie nekrotechniką, co zwraca na niego uwagę inkwizytora. Zadaniem Bohaterek Graczek miało być upewnienie się, że sprawa nie zszarga reputacji hanzyckiej rodziny Alighierich która prowadziła z technomantą interesy.
Teoretycznie rozplanowałem jakąś hipotetyczną kolejność sytuacji do rozegrania, ale w praktyce okazało się, że o sporej ilości detali zapominałem, część Bohaterów Niezależnych była zbędna, innym musiałem na poczekaniu wymyślać statystyki (tu świetnie sprawdził się myk z uproszczonymi statsami BNów).
Nie do końca wyszło mi też zastosowanie schematu pentagramu. Gdybym prowadził cykl, zdecydowanie należałoby sięgnąć po klanarchijną koncepcję Tutoriala. Tymczasem tutaj poświęciliśmy zdecydowanie za dużo czasu na przesłuchanie inkwizytora, w którym narracja dość szybko zaczęła się rwać. Możliwe też, że sytuacja przedłużyła się, bo dałek inkwizytorowi na czuja zbyt wysoką Nieugiętość.
Z drugiej strony, choć miałem braki w przygotowaniu, przyjemnie mi się improwizowało. Dziewczęta skrupulatnie planowały swoje działania i dwa razy zastanawiały się przed zrobieniem czegoś, jednocześnie zaś były aktywne: wykazywały się inicjatywą, za razem nie pozwalając zahaczkom zbyt długo leżeć odłogiem.
Z innych moich niedociągnięć: zapomniałem o przygotowanej ścieżce dźwiękowej (która jednak i tak nie bardzo korelowała z tym w którą stronę poszły wydarzenia... więc może to i dobrze) i nie udało mi się przygotować opisów na takim poziomie na jakim bym sobie życzył. Do tego nie zawsze pamiętałem o “say yest or roll the dice” i czasem niepotrzebnie kazałem graczkom rzucać.
No cóż, jeszcze wiele nauki przede mną.



Oczywiście jedna sesja z kobietami i kilka ze “zwykłą” drużyną to dalece niewystarczający materiał porównawczy do wyciągania na serio jakichkolwiek ogólniejszych wniosków o tym jak się gra z przedstawicielami płci obojga.
Mogę jednak bez zawahania porównywać z paniami swoją starą drużynę. I porównanie to wypada zdecydowanie in plus. Co by nie zagłębiać się w szczegóły podam tylko przykład: w starej, dwóch graczy prowadziło zrośniętych karkami braci syjamskich będących oficerami wydziału wewnętrznego policji.
Nie, żebym ich potępiał za taki, a nie inny gust. Na swój sposób to było nawet zabawne, ale na dłuższą metę taki styl był dla mnie męczący.



Gdybym nie był taki niecierpliwy, w tym miejscu oddałbym graczkom (i graczowi) głow w/s ich wrażeń i ewentualnych. Niestety, 0.75 drużyny udało się było na pielgrzymkę i nieprędko będę miał z nimi kontakt w formie umożliwiającej mi późniejsze załączenie ich wrażeń tu, na blogu.
Toteż ich wrażeń nie ma. Może kiedyś będą.
Na razie musicie się zadowolić moimi.

8 komentarzy:

  1. Em... mimo wszystko - wolałem razić paralizatorem mokre drzewo, żeby prąd poraził ptaka-potwora na szczycie owego drzewa. :P No i bracia syjamscy - policjanci byli śmieszni, nadal są i będą! Wiesz że wolę sesje, gdzie jest więcej śmiechu, a ta Klanarchia jest złowieszcza i tajemniczaaa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekaj aż wyjdą Nieboracy 3, będę w sam raz dla Ciebie. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze - w całej tej relacji tylko kilka razy wspominasz, że grał tam też chłopak - zamiast pisać "gracze" piszesz "graczki"... Poza tym Michał nie mial tak naprawdę okazji się wykazać (powalczyć), bo została przyjęta inna taktyka, ale kto wie- gdybyśmy grali dlużej może i by komuś złoił skórę;).
    Caro Corleone

    OdpowiedzUsuń
  4. Primo - bo nie o niego tu chodzi. Wpis jest o was.

    Secundo - o przyjętą przez was taktykę nie można mnie obwiniać. A propo Michał mógł się nieco bardziej zaangażować w planowanie - kto powiedział, że siepacz nie może planować razem z resztą?

    Tertio - gdybym ograniczył spór z inkwizytorem do jednego rzutu, możliwe, że miałby okazję upuścić czemuś trochę krwi... Choć wtedy całość mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Tak czy siak - błędy po mojej stronie jak najbardziej były i się nie wypieram.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale przecież ja Ciebie z objetą taktykę nie obwiniam:P... Mi się nasza taktyka podobała:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie twierdzę, że mnie obwiniasz, fortyfikuję się na wypadek gdyby ktoś zaczął.

    OdpowiedzUsuń
  7. Właściwie ciężko powiedzieć, że graliśmy, bo większość czasu wymienialiśmy plotki o znajomych, albo tłumaczyłeś nam zasady. Gdyby wszystko było jasne i zaangażowalibyśmy się w grę mogłoby być ciekawie, a tak... to jakoś nijak:P.
    Rachela

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego co pamiętam to to o czym mówisz było w trakcie przerwy na herbatę.

    Muszę się zgodzić, że mogłoby być jaśniej i zrozumialej. Muszę nad tym popracować.

    OdpowiedzUsuń