Strony

Szukaj

niedziela, 25 września 2011

Nieintuicyjność teorii RPG

Napisałbym, że zainspirowały mnie ostatnie doniesienia ze Szwajcarii, ale bym skłamał.Podobnie jak większość rozsądnych ludzi, uważam, że to najprawdopodobniej jakiś subtelny (bądź nie) błąd. Czas pokaże. Jednak jeśli okaże się to prawdą, to stanie się to kolejnym przykładem pewnej prawidłowości o której chcę wam wspomnieć.

Starożytna Grecja, Ateny. Arystoteles opracowuje swój system filozoficzny. Częściowo w oparciu o obserwacje rzeczywistości, a częściowo o wcześniejsze tradycje greckiej filozofii przyrody, tworzy w jego ramach wyjaśnienie zjawiska spadania. Tak, dobrze słyszycie, jeden z największych umysłów w historii (w zasadzie to nie on jeden, ale o tym dalej) zajmował się tym dlaczego rzeczy spadają w dół (a nie np. do góry).

Ach te grafiki Bagińskiego...

Arystoteles twierdził, że materia składa się z trzech żywiołów (pierwiastków, elementów; pisownia nazw greckich zaczerpnięta z Innych pieśni Jacka Dukaja):

  • aetheru (eteru, kwintesencji),
  • pyru (ognia),
  • aeru (powietrza),
  • hydoru (wody)
  • i ge (ziemi).
Kolejność w jakiej je wymieniam jest nieprzypadkowa. Jest to kolejność malejącej ruchliwości jaką owym pierwiastkom nauczyciel Aleksandra Macedońskiego przypisał. Każdy przedmiot wg Arystotelesa składał się z tych pięciu składników (w różnych proporcjach). W zależności od tego co dominowało w składzie, ciała zawsze dążyć miały do swej naturalnej lokalizacji. Im mniej ruchliwy żywioł, tym niżej to miejsce się znajdowało.

Minęło sobie kilkanaście wieków. Kopernik zauważył, że równania opisujące ruch ciał niebieskich są prostsze jeśli założyć, że słońce jest w środku, a Ziemia je okrąża. Galileusz "bawił się" w Pizie w zrzucanie z krzywej wieży różnych przedmiotów i zaobserwował, że dwa przedmioty o różnej masie, ale identycznym kształcie spadają jednocześnie -- co dla większości ludzi do dziś jest zaskakujące. Nieco później Keppler sformułował (na podstawie wieloletnich obserwacji swego zmarłego przyjaciela) prawa opisujące orbity planet okrążających Słońce.

Te 3 odkrycia coś łączy. Każde z nich było sprzeczne z wcześniejszym wyobrażeniem świata. Ale nie tylko to.

Każde z nich ma związek z pewnym równaniem, którego autorem był sir Isaack Newton:

Ten niepozorny zestaw znaczków to matematyczny zapis prawa powszechnego ciążenia, które stoi zarówno za wyjaśnieniem dlaczego przedmioty spadają na Ziemię jak i dlaczego Układ Słoneczny działa jak działa.  Zjawisko za to odpowiedzialne nazwano grawitacją.

Ale to nie koniec historii.

W XX wieku pewien Albert nazwiskiem Einstein dowiedział się (podobnie jak cała masa innych ludzi), że światło porusza się z pewną określoną prędkością i uparcie odmawia przyspieszenia (nie, nie wymyślił tego nudów, najpierw ktoś zmierzył, że tak jest). Wiedząc to wymyślił parę mądrych rzeczy, w tym nowy sposób dodawania do siebie szybkości (taki w którym suma czegokolwiek z szybkością światła daje szybkość światła), najsłynniejsze równanie w historii naszej cywilizacji i nową wersję grawitacji, która to wszystko uwzględniała.

To wszystko było jeszcze dziwniejsze od poprzednich wspomnianych tu odkryć i teorii. Sam Einstein dobrze to rozumiał, stąd jeden z jego znanych cytatów brzmi:
Im bardziej dana cywilizacja zrozumie, że jej obraz świata jest fikcją tym wyższy jest jej poziom nauki.
I jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, praktycznie każdy naukowiec podpisałby się pod tym wszystkimi kończynami którymi umie.

Żeby było śmieszniej, historia grawitacji bynajmniej się nie skończyła. Wciąż czekamy na grawitację kwantową. A po niej pewnie będzie coś jeszcze innego. I znowu. I tak w nieskończoność.

Ale koniec dygresji. Podsumujmy więc:

  1. Pierwsze teorie opisujące jakieś zjawisko są zazwyczaj dosyć proste.
  2. Każda teoria (tak było dotąd, więc możemy podejrzewać, że będzie tak nadal) jest w końcu zastępowana przez inną, lepiej oddającą naturę zjawiska.
  3. Im lepiej dana teoria oddaj naturę zjawiska, tym mniej jest zgodna z intuicją i tym jak dane zjawisko wyobraża sobie przeciętny człowiek.

Posłużyłem się przykładem ciążenia (z zakresu jakże bliskiej mi fizyki), ale podobne tendencje dają się zauważyć we wszystkich naukach (jeśli w jakiejś dziedzinie wiedzy się nie pojawiają, możecie na tej podstawie ocenić stopień jej (nie)naukowości z całkiem niezłym skutkiem). Dobór genowy zastąpił w ewolucji dobór osobniczy, grupowy, krewniaczy itd. Dlaczego? Bo opisuje ewolucję biologiczną lepiej.

Dobra, ale jak to się ma do RPG?

No cóz -- rpgowcy też tworzą teorie na potrzeby swojego hobby.

Amerykanie mają Big Model (dawniej GNS) o tradycji sięgającej korzeniami lat 90tych. Obecnie to rozbudowana i skomplikowana kobyła, ale niektórzy mogą orientować się, że całość zaczęła się od prostego podziału graczy na tych którzy lubią w RPG strategie, fabułę i symulację (podział ten nie pokrywa się z tym czym obecnie są Agendy Twórcze -- one są o wiele subtelniejsze; nie nie r ozumiem ich dobrze).

Polacy swego czasu wpadli na to, że na sesji porozumiewamy się na cztery podstawowe sposoby i nazwali to od razu szumnie Komunikacyjną Teorią RPG. Niestety nie dane nam było poznać jej wyższych arkanów, bo (o ile istniały) nigdy ich nie upubliczniono. To co znamy jest tylko nieco lepsze od zbioru ludowych przesądów, i wciąż porównywalne z teorią Arystotelesa.Ostatnio na krótko rozgorzała we mnie nadzieja na to, że Khaki stanie się jeśli nie kontynuatorem, to rozwinie coś w podobnym duchu. Jednak (przynajmniej na razie) się na to nie zapowiada.

A szkoda, bo może wychodząc od strony komunikacji i problemów z nimi doszlibyśmy do czegoś czego w Big Modelu/GNSie nie ma. Wtedy mielibyśmy dwie alternatywne teorie. I moglibyśmy je zastąpić ogólniejszą, jeszcze lepszą. I tworzyć dzięki niej jeszcze ciekawsze, dziwaczniejsze i lepsze gry.

PS. Jeśli ktoś lepiej ode mnie (co nie jest zapewne szczególnie trudne) orientuje się w teorii zza oceanu i chce mi wytknąć, że ona już jakoś te problemy z translacją i warstwy komunikacji uwzględnia, to chętnie się tego dowiem.

1 komentarz:

  1. Jeśli mam komentować treść to po przemieleniu owego postu wychodzi mi wielce obiecujący, przydługi wstęp i krótkie, pozostawiające niedosyt epitafium.
    Dlaczego wszystko zwalasz na Khakiego?
    Aż się prosi byś przedstawił swoją teorię albo chociaż obserwacje w tym temacie (tj. nie ciążenia).
    Słowem czekan na drugą cześć tematu...

    OdpowiedzUsuń